Sylwestra spędziliśmy u sąsiadów
zza miedzy. Jak zawsze tematów do rozmowy, jedzenia i napitków nie brakowało.
Skończyliśmy o 3 nad ranem z zaproszeniem na 1 stycznia na poprawiny.
Na poprawinach dołączyli do nas
przyszli swatowie sąsiadów. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się, że będziemy
zaproszeni na ślub i wesele syna sąsiadów. Ale to dopiero 2021 rok.
Czwartek i piątek w pracy były
bardzo spokojne - w rytmie slow. Na piątek udało mi się dostać bilety na
koncert Urszuli Dudziak i tak od 20.30 mieliśmy okazję się przekonać, że mając
77 lat można być pełną energii kobietą.
Sobota minęła wg standardowego
rozkładu jazdy, zwłaszcza że na niedzielę zaprosiliśmy na obiad nasze mamy i
przyjaciela Teściowej. W ciągu dnia doszła organizacja ferii zimowych dla chrześnicy,
która chce się nauczyć jazdy na nartach. Tym razem to Mąż jako ojciec chrzestny
osobiście się zaangażował i znalazł fajną ofertę obozu szkoleniowego dla
maluchów. Zostaje zorganizować młodej sprzęt i odpowiedni ubiór, ale to już Mąż
z jej mamą się tym zajmują. Ja raczej nie muszę być w to zaangażowana.
Obiad i kawa z mamami i
przyjacielem upłynął na miłych pogaduchach. A wieczorem pojechaliśmy do kina na
film "Pan T." Film może się podobać.
Dziś lenistwo w domu: książka
Olgi Tokarczuk "Bieguni" przeczytana.
Od jutra powrót do codzienności.
Fajne taki domowy spokój. Dobrego roku !
OdpowiedzUsuń