- wakacje minęły w miarę spokojnie: po powrocie z urlopu w kolejne 2 weekendy gościliśmy najpierw rodzinę R z dziećmi, potem I z mężem. Jak zawsze czas w nimi upłynął na ciekawych rozmowach, zabawie, żartach.
- podobnie jak w ubiegłym roku Chrześnica spędziła u nas jeden tydzień w sierpniu będąc w godzinach kiedy byliśmy w pracy na półkoloniach
- od sierpnia na siłowni pod okiem trenera szykuje formę na narty - obecnie układ projektów u mnie wskazuje jednak na to, że wyjazd w styczniu jest pod bardzo dużym znakiem zapytania; układ projektów u Męża wyklucza wyjazd w innym terminie; zobaczymy co się ostatecznie okaże. Póki co treningi na styczeń 2020 zaplanowane - forma przyda się nie tylko na narty.
- kilka ciekawych polskich filmów obejrzeliśmy: "Boże Ciało", "Ikar-legenda Mietka Kosza", "Proceder".W najbliższych planach jeszcze Pan T."
- w listopadzie zaplanowany 2-tygodniowy urlop skrócił się do 1 tygodnia; Mąż namówił mnie na żeglowanie po Wyspach Kanaryjskich z wynajętym skiperem (taki zorganizowany rejs na który może zapisać się każdy). Ja była pełna obaw, bo to jednak duża woda i wieją tam raczej silnie wiatry. Na miejscu okazało się, że faktycznie woda duża i fale odpowiednio duże. Jednak wiatry były spokojne, a towarzysze żeglugi byli zainteresowani nie tylko żeglowaniem, ale również zwiedzaniem wysp. Zwiedziliśmy 2 najmniej popularne w ofertach biur podróży wyspy: La Gomera i El Hierro. Do czasu odkrycia Ameryki uważano, że EL Hiero to jest koniec świat. Wyspy są prześliczne i bardzo różnorodne krajobrazowo: od zastygłej lawy na której nic nie rośnie ( trochę jak śląskie hałdy) po lasy porośnięte porostami do krajobrazów a'la Szkocja. Planujemy tam wrócić -już nie żeglarsko, ale na treking ( jest bardzo dużo szklaków) i rowery. Super było poczuć lato w listopadzie.
- chyba mogę napisać, że relacje Męża z siostrą wróciły do normy; czas jednak leczy większość ran; do tego mają wspólny temat dotyczący kolarstwa więc stosunki się ociepliły; póki to jednak odpowiednia częstotliwość kontaktów jest zachowana tj. spotykam się tylko u Teściowej i wolałabym, żeby tak zostało ( przynajmniej z mojej strony). Zobaczymy jak będzie dalej.
- Święta spędziliśmy w domu; na Wigilii była moja mama z moją siostrą i szwagrem; w drugi dzień Świąt mama była u siostry; na Święta dopadło mnie przeziębienie więc w sumie całe Święta przechorowałam.
- Teściowa wyjechała na Święta w góry ze swoim Przyjacielem
- w pracy było nerwowo - zarządzanie bardzo różnymi charakterami jest bardzo trudne; wprowadziłam nowa osobę do zespołu i układ relacji się zmodyfikował: ówcześni "wrogowie" jednoczą się przeciwko nowej osobie ( oczywiście w dużym przerysowaniu)
- bardzo się ucieszyła w Nobla dla Olgi Tokarczuk; ze zdumieniem stwierdziłam, że nie przeczytałam żadnej jej książki; nadrabiam obecnie.
- na strychu stanął trenażer to stacjonarnej jazdy na rowerze szosowym; póki co jeździ na nim Mąż, ale ja pewnie wkrótce dołączę.
Poza tym mijał dzień za dniem....... Są momenty, w których wyraźnie widzę co mnie "gryzie" i uprzykrza życie. Od lat nic się nie zmienia, niestety. Cóż, jedni nie mają oka, nogi, a ja mam "to".
Miło Cię znów widzieć ! Najlepsze życzenia noworoczne!
OdpowiedzUsuń