Dziś wstałam o 7:20 – dosyć późno
jak na dzień roboczy. Mimo tego- gdyby nie korek – byłabym w pracy o 9. Od
kilku miesięcy w zasadzie nie używam rano budzika i wstaję wystarczająco
wcześnie, żeby najpóźniej na godzinę 9 być w biurze. Budzika używam tylko w
tych dniach, kiedy jestem umówiona na konkretną godzinę.
Plan zadań na dziś wykonany w
80%.A tu urlop za chwilę, a tematy nie chcą się zamykać.
Miałam dziś rozmowę roczną z moimi
pracownikami. Z pracy jednej osoby nie jestem zadowolona – to była pierwsza
nasza rozmowa. Miałam dziś wrażenie, że z zupełnie inną osobą rozmawiałam
zatrudniając tę osobę a dziś. Wiedziałam, że prywatnie przechodzi trudny okres
i dlatego nie miałam dziś przygotowanego wypowiedzenia. Nie może jednak być tak,
że nie wykonuje swoim obowiązków od kilku miesięcy. Jeśli aż tak trudny jest to
okres to powinna iść na L4. Tylko że L4 na chorobę zwaną „życie” się nie
dostanie. I nie zawsze jesteśmy w stanie samodzielnie poradzić sobie z daną
sytuacją bez wsparcia psychologa. Ja
jestem zwolenniczką korzystania z tego wsparcia, bo sama kilka razy przekonałam
się jak zwodniczy bywa ludzki umysł.
Po pracy musiałam odwiedzić
centrum handlowe, bo jednym ze sklepów zamówiłam sobie sukienkę w moim
rozmiarze i musiałam ją przymierzyć. Sukienkę kupiłam - typowa na lato w kolorach
żółtym/zielonym/niebieskim. Taka odskocznia od czarnego. Przy okazji odwiedziłam
2 inne sieciówki i kupiłam 3 bluzki na lato.
Mąż z wyjazdu jest zadowolony –
łódka jest ok; ludzie też.
Ja pomału muszę myśleć o wyjeździe
i tym co chcę spakować.
Miałam nadzieję, że jak będę
sama w domu to dużo prac domowych nadrobię. Jednak wygląda na to, że tak się
nie stanie. Trudno – będzie musiało poczekać do powrotu z urlopu.
W pracy też pewnie kilka
tematów zostanie na „po urlopie”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz